Wczoraj o 6.10 zakończyłem swój motocyklowy sezon potężnym dzwonem.
Pewno się dziwicie skoro tak to co ja tutaj piszę, ale na tę chwilę to musicie uwierzyć mi na słowo że było fatalnie.
Ale po kolei
Jechałem sobie z mojego Wejherówka do pracy do Gdańska na pograniczu Redy i Rumi (przy dawnej składnicy drewna za skrzyżowaniem z Obwodową) jechałem prawym pasem jak zwykle laightowo 70-80 km/h (dobrze ze taki powolniak ze mnie). Od strony Gdyni nadjechał czarny merc "C", zwolnił, prawie stanął w miejscu. Jak byłemw odległości ok 20-30 m od niego gościu ruszył i stanął mi w poprzek drogi na obu pasach wykonując manewr zawracania!!!!!! toż furmanki robią taki manewr szybciej niż to co zrobił ten gościu. Nie wiem co się stało, czy nie zredukował biegu (pomijając fakt że nie widział ze zajeżdża mi drogę)!!
Dla mnie było jasne że nie zwinie mi się z drogi i nie zrobi mi miejsca, na tyle bym się zmieścił, już nie ważne z której jego strony.
Pomny przestróg teoretycznych z literatury, opowieści zaprzyjaźnionych policjantów z drogówki i doświadczeń braci motocyklowej powiedziałem sobie jedno: NIE BĘDĘ FRUWAŁ!!!!!!
Zacisnąłem przedni hebel na maxa, położyłem moją SUZĘ (biedactwo jak ona wygląda) na lewą stronę i puściłem w merola samemu ślizgając się w kierunku lewego pasa, za merola.
Suza z ogromnym hukiem udeżyła w tylne koło merola, roztrzaskując cały przód i demolując swoją i jego geometrię.
Mi prawie się udało prześlizgnąć za merola. Prawie.... Prawym udem i barkiem wyrżnąłem w tylny błotnik i narożnik zdeżaka. Trochę mną obruciło, ale zatrzymałem się przed krawężnikiem i barierami energochłonnymi. Cały czas byłem przytomny. Podbiegł do mnie (jak się później okazało) pasażer z merola i na putanie "czy nic mi nie jest" dostał wiązankę "dlaczego mi to q...wa zrobiłeś!!??!! dlaczego????" i się chyba wystraszył cicho odparł "ja jestem pasażerem" sam podniosłem się z asfaltu. Czułem jak mni noga zaczyna puchnąć.
Spojrzałem na Suzi.....straszny widok. Leżała na lewym boku, silnik nie pracował, ciekło z niej paliwo i olej. Przodu prkaktycznie nie miała. Z czaszy zostały strzępki luster reflektorów. Czołowoboczne plastiki były porozrzucane w promieniu chyba z 10m. przednie lagi zgięte, reszty nie oglądałem.
Położyłem się na poboczu, zdjąłem kask, gościu zadzwonił po pogotowie, straż i policję...
Wiecie co do czasu jak tam byłem i mnie nie zapakowali to karetki to kierowca z merola nawet nie wysiadł z samochodu.!!!!!!
Pobytu w szpitalu nie będę opisywał bo to kolejna gehenna trwajaca ponad 6 godzin!!!!
Finał:
- żadnego złamania ale ze względu na zerwanie wiązadeł krzyzowych bocznych i czołowych w kolanie prawa noga w gipsie na 6 tyg
- kołnież na szyi - ale to tak profilaktycznie, dzisiaj cholernie czuję jak mocno mam naciągnięte mięśnie karku
- reszta mięśni ponaciągana (nie wiedzialem że mam takie mięśnie), otłuczona, trochę siniaków, obite barki
Dzisiaj rano oglądałem kombinezon, kask i buty
Kask lekko zarysowany, nie grzmotnąłem nim o asfalt - siłownia się przydała karczycho dało radę
Na butach lewy ślizgacz trochę zeszlifowany
A teraz kombi
- na spodniach przytarta lewa strona, ślizgacz
- kurtka pod lewym ramieniem ze skóry zdarłem czarną warstwę i odsłoniłem czerwień jak na pozostałych kawałkach kombi. Na prawym barku mam dwie sznyty (chyba jak wychaczyłem w zdeżak)
Wiem jedno gdybym nie miał tego kombi na sobie to chyba bym teraz nie mógł do Was pisać.
NIE OSZCZĘDZAJCIE NA CIUCHACH!!!!!!!!!
Wiem że nie jest to mały wydatek, ale warty każdych pieniędzy jeśli chce się czerpać radość z jazdy.
Co z Suzi...... zobaczę. Czekam teraz na policjanta aby dokończyć protokół,. Wtedy będzie można zabrać moto z parkingu.
Tak poza tym wielkie dzięki za jego słowa dla policjanta, który przyjechał na zdażenie, a później badał mnie na trzeźwość (0.00
Sam jeździ na moto zarówno w drogówce jak i prywatnie. ZGeneralnie ok i wielkie dzięki.
Jak będę miał zdjęcia to załączę
Teraz muszę trochę odpocząć
PS
Fajnie że mogłem do Was napisać