To teraz kilka słów ode mnie..
Jak to się zaczęło… hmm… opowiem Wam jak to wyglądało z mojej strony.
W 2002 poznałam się z Shooyą. Ja jeździłam na Savage on na Desperado. Tworzyliśmy Suzukową i nie tylko

parę, posiadającą taką samą pasję. Wspólnie odkrywaliśmy ciekawe zakątki Polski.
Postanowiliśmy poznawać ludzi, z którymi warto jeździć w myśl „nieważne gdzie, ważne z kim”. Dużo czasu poświęciliśmy na ustalenie zasad i formy forum itp.
Początkowo forum to miało dotyczyć choperów i cruserów Suzuki, lecz ograniczenie takie zamykałoby możliwość poznania wielu wspaniałych ludzi jeżdżących „w innym stylu”. Pozostaliśmy przy wspólnej marce. I tak się zaczęło tworzenie strony, zasad, forum itp.
Domena bractwo-suzuki.pl – zarejestrowana była przez Shooye 3 lipca 2003, czyli dokładnie 2 lata przed jego śmiercią.
2003 rok to głównie nasze „prywatne” wyjazdy, we dwoje.
Początkowo Bractwo tworzyła mała grupą motocyklistów pochodząca z mazowieckiego, a druga co do wielkości pochodziła z wielkopolski (z Konina).
Pierwsze oficjalne zakończenie sezony BS odbyło się w Ryni w 2004. Jak dziś pamiętam, że zastanawialiśmy się czy ktoś oprócz osób zaangażowanych w organizację przyjedzie. I mocno byliśmy zaskoczeni. Przyjechali ludzie z Polski a także burgmania.net
BS rosło w siłę. Tworzyli je niesamowici ludzie i tak jest do dziś.
Dzień 3 lipca 2005 r. nieoczekiwanie odebrał nam człowieka, który swoją charyzmą potrafił zjednać sobie każdą osobę. Dzięki jego duchowi BS nadal trwa.
PS. Artur miał wielu przyjaciół, ale był bardzo ostrożny używając tego słowa.
Ci, którzy zasłaniają się imieniem Artura piszą, mówią i działają, powtarzając to sobie wiele razy, sami w to uwierzyli... a przyjaciółmi nigdy nie byli.
...ja to wiem...
PS.2 Pamiętam, rozmawiałam z Arturem nt. śmierci, kto co każde z nas chciało by na pogrzebie itp. (moze ktoś z Was się oburzy,ale ja uważam,ze warto jest rozmawiać o wszystkim). On zawsze powtarzał, że chce aby podczas pogrzebu brzmiała muzyka Depeche Mode i aby ktoś spalił gumę na jego płycie. Częściowo się udało dzięki pomocy przyjaciół z BS m.in. Wandy, Edyty, Eli, Daaba (zwanego Krzyżakiem), Grzesia, Gera i Jacy. Oni byli przy mnie codziennie dzień i noc po 3 lipca. Bardzo Wam dziękuję za to, ze byliście i pozwoliliście przetrwać najcięższy czas w moim życiu. Długo nie wierzyłam w to, co się stało. Nie potrafiłam się pozbierać, popełniałam błędy – oby tylko uciec od rzeczywistości. Wy byliście.
Trudno jest się pogodzić ze stratą. Brakuje mi słów, aby opisać, jak ważna jest czyjaś obecność.