Obserwując co się dzieje na forum te wzajemne oskarżanie , opluwanie , bicie się o rangi i medale oraz koszta w kwocie 30 zł zamieszczę Wam dwa urywki z moich relacji z tegorocznej wyprawy na około Polski . Chcę przez to pokazać Wam jak ja odbieram swoje uczestnictwo w życiu BS.
,,górkach . Zaraz za Żywcem skręciłem na Szczyrk , Wisłę i Ustroń . Dopiero ta traska uświadomiła mi że jestem w górach . Wcale nie żałowałem , że tak szybko opuściłem Zakopane . Dopiero tu mogłem nacieszyć oczy przepięknymi widokami bez tłoku i zgiełku turystycznego . Tu byłem Ja , Góry i moja SUZI . Gdy dojechałem do Ustronia zatrzymałem się w centrum miasta i zacząłem rozpytywać o jakieś cempingi czy pola namiotowe . Było ciepło , a ja standardowo wyposażony byłem w namiot i śpiwory . Niestety wieści były nieprzyjemne moim uszom bo zapytane osoby twierdziły , że nic tu takiego nie ma , a jak jest to na pewno jeszcze pozamykane bo to przecież dopiero pierwsze dni maja . Ludzi było pełno w mieście i orkiestra grała w parku , bo Ustroń w tych dniach swoje święto . W pobliżu mego postoju zauważyłem tablicę ogłoszeń i na niej kilka ofert kwater prywatnych ,, WOLNE POKOJE „ . Wiele się nie zastanawiałem i dzwonię , a w słuchawce słyszę - pokoje zajęte , Panie przecież jest długi weekend i o pokoje trzeba dzwonić wcześniej . Hmmm ! dupa zimna . Już miałem zbierać się do dalszej podróży gdy przypomniałem sobie o moim ,,Bracie „ z Bractwa Suzuki , który mieszka w Ustroniu . A co tam dzwonię może mi coś doradzi . Jego odpowiedź była krótka – Dawaj do mnie i nic nie szukaj . Wytłumaczył mi jak mam do niego dojechać i już po godzince byłem u niego zakwaterowany , wykąpany i zasiadliśmy do grila . Na samym jedzonku się nie skończyło , ale że na drugi dzień ruszałem dalej w traskę to i za mocno się nie rozkręcaliśmy . Na drugi dzień śniadanko , pożegnanie i dalej w traskę . "
I fragment drugi :
,,coś tam przeczyścił , sprawdził olej w skrzyni i ruszyłem dalej . Zadowolony z tego , że nie było to nic poważnego postanowiłem minąć Trójmiasto i gdzieś poszukać noclegu . Odbiłem na obwodnicę 3City i przeleciałem pierwszy wiadukt i potem pod górę prowadzącą do drugiego wiaduktu . Przekręciłem manetkę do oporu i zacząłem wyprzedzać wszystko co po drodze . Nagle przed drugim wiaduktem coś trzasnęło i manetka gazu zaczęła się obracać do okoła . Całe szczęście przed wiaduktem był zjazd w dół i nie stanąłem na nim . Zjechałem na dół i skręciłem w prawo zaraz za zakrętem zatrzymując się . Wjechałem na chodnik , żeby nikomu nie blokować i zacząłem się zastanawiać co teraz robić . Z mechaniki jestem głąb to sam tego nie naprawię . Całe szczęście obok chodnika szeroki pas zieleni to będzie gdzie rozbić namiot . Jest piątek po 16.00 więc pewnie wszystko zamykają i ciekawe jak w sobotę , bo to przecież dłuuuugi weekend . No ale zaraz , zaraz przecież gdzie jak gdzie , ale w pomorskim mam sporą grupkę braci i sióstr sióstr Bractwa Suzuki . Wykonałem telefon do najbliższych mi AGI i ZETA . Reakcja była szokująca . Zet porzucił robotę i w pół godziny stał już ze mną na deptaku . Szybkie kilka telefonów po pozostałych już gdzieś tam załatwiają przyczepkę . W drodze do mnie wykonał telefon do Czitona , który mieszka gdzieś 30 km od Gdyni i także wszystko rzucił i już jedzie ( tak na marginesie Cziton to specjalista od naprawy motocykli ) . Zet zadzwonił do Agi , a ta od razu nakazuje przywieźć mnie do nich na nocleg . Ale narozrabiałem – pomyślałem sobie . Po przyjeździe Czitona zaczęliśmy sprawdzać co się stało . A no normalne pękła linka – stwierdził Cziton . Wiele się nie namyślając powyciągał z bagażnika narzędzi i ,,rozpołowił” mi motocykl . Płakać mi się chciało jak widziałem co on z nim robi , a taki fajny był cały . Poprzekładał linki , poskładał moto spowrotem i kazał mi jechać za nim . Cziton pierwszy , ja drugi , a Zet za nami . Tylko nie odpuszczaj zbyt gwałtownie manetki – poprosił przed wyjazdem – bo linka może wypaść z gniazda . Ludzie ! jak ja miałem odpuścić manetkę jak zapie….łem za nim 160 km/h , żeby nie stracić go z oczu ! Zet nie zdążył mnie obstawiać z tyłu . Gdy już dojechaliśmy do miejscowości w której on mieszka to mi ulżyło . Wjechaliśmy na podwórko i z trzęsącymi się nogami ledwo zlazłem z motocykla . Cziton w między czasie wykonał kilka telefonów w poszukiwaniu linki . Dobra mówi , linka będzie na jutro więc bierz bagaże prześpisz się u mnie i jutro naprawimy gdzieś do jedenastej twoją maszynkę . Zaraz , zaraz tak nie może być stwierdził Zet , przecież mnie Aga nie wpuści do domu jak nie przywiozę Rolanda . Hi , hi , hi co tu się dzieje kłócą się o mnie ! Chyba tu zostanę na stałe ! Po krótkiej rozmowie doszliśmy do konsensusu . Motocykl zostaje u Czitona , a Roland jedzie do Gdańska . Zet dowiózł mnie do Gdańska , odebraliśmy Agę , zrobiliśmy zakupy i do domku . Póki doprowadziłem się do porządku to Aga zrobiła przepyszną kolacyjkę i tak przy piweczku mile gaworząc spędziłem następny nieplanowany wieczór . Wyspałem się niesamowicie na łożu na którym by się zmieściło 4 – ch takich jak ja . Poranna toaletka , śniadanko oraz spacerek do Zetów garażu oglądnąć ich nowy nabytek – motocykl i zaraz telefon od Czitona – motocykl gotowy . Żal było się rozstawać , ale cóż zrobić trzeba dalej jechać . Czułe pożegnanie z Agusią i w drogę . U Czitona byliśmy przed jedenastą . Motocykl stał już przygotowany do drogi . Sprawił się chłopak na medal . Wkurzył mnie jednak , bo ani za usługę , ani za linkę nie chciał ani grosza . Postanowiłem nie psuć atmosfery i odwdzięczyć się mu kiedy indziej , a na pewno będzie do tego okazja . Z łezką w oku pożegnałem się z Zetem , a Chiton jeszcze przez kilka kilometrów odprowadzał mnie do wyjazdu na drogę prowadzącą do Elbląga . W przydrożnej stacji paliw pożegnałem się również z Czitonem , którego widziałem pierwszy raz w życiu . Jadąc samotnie rozmyślałem nad tym co mnie spotkało w pomorskim jak również i w Ustroniu – śląskim . Trzy przeciwległe bieguny Polski – Południe , Północ i ja ze Wschodu . Ludzie , którzy widzieli się zaledwie kilka razy , albo w ogóle się nie znali i takie dwie literki BS wyzwalają w nich takie odruchy zdało by się powiedzieć ,, normalnego ludzkiego zachowania „ a tak rzadko spotykanego .
Jadąc z łzami w oczach nagle krzyknąłem :
,, Dziękuję Wam BRACTWO SUZUKI , że mogę być wśród Was . Dziękuję Wam AGA , ZET , LETKO i CZITON za pomoc w tej podróży .
Mijając Elbląg miałem zjechać w kierunku Braniewa i tam później przebijać się górą Polski do domu . Planowałem jeszcze jeden nocleg pod Węgorzewem , bo do domu miałem wrócić dopiero w ..............."
Pozdrawiam !