Ale od początku. Po pracy nie wytrzymałem, ubrałem się solidnie, napompowałem koła, założyłem gogle i w drogę do lasu. Szło super, DR-ka po prostu sama się prowadzi po budowanej obwodnicy, która składa się głównie z wielkich błotnych kolein, kopnego piachu, i rozjedzonej przez koparki gliny. Zabawa przednia. Jadąc dalej polną drogą tuż pod lasem widzę wielką kałużę. Myślę - dawno nie padało więc skąd tu taka wielka kałuża? Nie zwalniając ok 70km/h przeleciałem przez kałuże rozlewając szprycą dookoła na motor i na siebie .... gówno! Ja pie..le co za skur..syn wylał szambo na drogę! Upieprzony jestem od stóp po czubek kasku. Kropelki na goglach powoli ściekają. O kur.a jak to śmierdzi! Zawróciłem w stronę budowanej drogi bo pamiętałem o rowach do odwaniania wypełnionych wodą. Przejechałem przez nie kilkakrotnie ale niewiele to zmieniło.
Po powrocie karcher pracował przez godzinę albo dwie.
Jeszcze przez kilka godzin i po kąpieli wydawało mi się, że dalej śmierdzę.
Dr-kę myłem już dwa razy