15.VIII - Piękna pogoda, słońce świeci - ciepło. Postanowiłem zajechać sobie do Tychów na motorku aby następnego dnia pojechać nim do pracy. Wchodzę do garażu, odpalam moto, ubieram się i jazda. Intruz dostał troszkę w du.ę w drodze, a mi się uśmiech poszerzył
Wymieniam przekaźnik - dalej nic. Podpinam motor na nowym przekaźniku do samochodu, ale ten, gdy tylko wciskam starter dostaje takiego obciążenia, że prawie gaśnie - myślę sobie, że to rozrusznik ( dla nie wtajemniczonych, aby wyciągnąć rozrusznik w tym silniku trzeba spuścić wodę z silnika, odkręcić kolektor wodny itp.) No ale jak już mam diagnozę to biorę się do roboty. Wyciągnięcie rozrusznika zajęło mi ok 3h. Biorę kable, podłączam do dodatkowego samochodowego aku przyniesionego z domu, podłączam rozrusznik - cisza ( mam cię myślę sobie). Otwieram rozrusznik, a tam o zgrozo wszystko jest na swoim miejscu - nawet szczotki są :? Zawiozłem go do fachowca aby sprawdził, może panewka się wybiła i się wirnik kantuje, ale ten na drugi dzień dzwoni, że rozrusznik jest OK. No to załamka, co teraz?? Sprawdzam czy silnik się nie przytarł, czy wszystko się fajnie kręci i czy sprzęgiełko jednokierunkowe jest OK - jest OK. W któryś dzień jestem u moich rodziców i tak sobie gadamy o wszystkim i o niczym, nagle coś wspominam o awarii Intruza, a mój ojciec ( elektryk samochodowy), jak to zawsze on z ogromnym naciskiem próbuje mnie przekonać, że to na pewno akumulator i aby mi to udowodnić, daje mi prostownik. Wziąłem, nic innego mi nie pozostało. Dodatkowy aku naładowałem, aku z motora naładowałem i poszedłem znów do garażu. Rozrusznik był już na miejscu, stary stycznik, tylko jeszcze kolektor wody nie był złożony, bo czekałem na uszczelki. wsadzam oryginalny aku - próba - NIC, podpinam dodatkowy aku - nadal nic. Załamany już lekko instaluję miernik elektryczny na aku w motocyklu - START - napięcie spada do....4.4V :shock: zwarcie w akumulatorze, tylko dlaczego na innym aku nie kręci, nawet jak podłączam go bezpośrednio do rozrusznika?? Tu znów pojawia się mój ojciec, tym razem daje mi jakieś stare ( ponad 20 lat) kable rozruchowe, bez jednej żabki, sztywne - myślę sobie, że nic innego mi nie pozostało do spróbowania. Wiedząc już, że aku z motora jest do wyebania, podłączam samochodowy do motocykla za pomocą tych starych kabli. START - KÓR.A, nawet pół obrotu silnik nie zrobił i już gadał :shock:
A morał z tej bajki jest taki: Miejcie DOBRE kable rozruchowe, te chińskie są chu.owe - działają bardziej jak spirala grzewcza, a nie jak kabel wysokoprądowy. No i słuchajcie starszych, nie zawsze mają rację, ale czasami im się udaje